Recenzja filmu

Pavarotti (2019)
Ron Howard

Wino, kobiety, śpiew

Howard przypomina, iż Pavarotti był nie tylko genialnym wokalistą, ale również fascynującą osobowością medialną: królem dowcipu, Wezuwiuszem pozytywnej energii, czarującym uwodzicielem, któremu
W mojej ulubionej scenie filmu frontman U2 Bono wspomina współpracę z tytułowym bohaterem przy koncercie charytatywnym z cyklu Pavarotti and Friends. W 1995 roku tenor zwrócił się do zespołu z prośbą o napisanie piosenki, którą mogliby wspólnie wykonać podczas występu w jego rodzinnym mieście Modena. Tego, by utwór "Miss Sarajevo" powstał na czas, pilnowała zaprzyjaźniona z pieśniarzem włoska gosposia rockmana. Codziennie rano przy śniadaniu kobieta dopytywała pana domu o postępy w pracach nad kompozycją. Pewnego dnia Pavarotti w asyście ekipy telewizyjnej złożył U2 niezapowiedzianą wizytę. Przed kamerami wymógł na członkach grupy obietnicę, że wezmą udział w jego dobroczynnym show. Na archiwalnym nagraniu widzimy, jak uradowany Luciano czochra grzywkę Bono niczym wujek przekomarzający się z niesfornym siostrzeńcem. W tym na poły żartobliwym, na poły władczym geście odbija się barwny charakter artysty: jego apodyktyczność, poczucie humoru, charyzma oraz niezwykły urok osobisty. Dokument Rona Howarda pokazuje, że Pavarotti żył tak jak śpiewał - pełną piersią.

W myśl zasady, by o zmarłych mówić dobrze albo wcale, reżyser nie skupia zanadto na mrocznych kartach z życiorysu legendarnego pieśniarza. O jego niezliczonych małżeńskich zdradach, mało eleganckim zachowaniu w stosunku do podwładnych czy kontrowersjach, jakie wzbudzał wśród kolegów po fachu, mówi się w filmie zdawkowo, czasem wręcz mimochodem, bez cienia tabloidowej ekscytacji. Nawet pierwsza żona, którą bohater po blisko 40 latach porzucił w aurze skandalu dla znacznie młodszej kochanki, woli wspominać, jak karmiła przebywającego w szpitalu tenora ulubionym makaronem, niż prać przed kamerą rodzinne brudy. "Pavarotti" to przede wszystkim hymn na cześć artysty, który wyprowadził muzykę operową z zatęchłych salonów na stadiony i szczyty list przebojów. To również poruszający portret filantropa wykorzystującego międzynarodową sławę do pomocy słabszym, spisanym na straty.

"Pavarottiego" ogląda się z nostalgią, niczym pocztówkę z wakacji znalezioną przypadkowo w szufladzie ze szpargałami. Potraficie sobie wyobrazić, że 800 milionów widzów na całym świecie oglądałoby dzisiaj relację na żywo z koncertu, podczas którego wykonywane byłyby arie z "Toski" i "Turandot"? Albo że album z muzyką klasyczną znalazłby się w zestawieniu Billboardu wyżej niż nowe płyty Eda Sheerana, Cardi B i Taylor Swift ? A uwierzylibyście, że współcześni gospodarze topowych amerykańskich talk show daliby się pokroić, byle tylko w ich audycji zagościł włoski śpiewak? Howard przypomina, iż Pavarotti był nie tylko genialnym wokalistą, ale również fascynującą osobowością medialną: królem dowcipu, Wezuwiuszem pozytywnej energii, czarującym uwodzicielem, któremu nadprogramowe kilogramy dodawały jedynie seksapilu. Człowiekiem z niepohamowanym apetytem na życie, a zarazem wiecznie niezadowolonym z siebie pracoholikiem. Jak słusznie zauważa Bono  (będący swoją drogą najciekawszym rozmówcą reżysera), Pavarotti żył muzyką. Przelewał w nią swoje emocje i doświadczenia, radości i rozczarowania, zwycięstwa oraz porażki.  

Howard - twórca "Willowa", "Apolla 13" i "Pięknego umysłu" - uchodzi za wzór  solidnego hollywoodzkiego rzemieślnika. Nie udziwnia, nie eksperymentuje, tylko dostarcza widowni sprawdzony towar. Zgrabnie przeplata ze sobą gadające głowy oraz archiwalne nagrania. Bawi publikę niezliczonymi anegdotami, ale także edukuje, przybliżając tajniki warsztatu tenora. Nawet jeśli w operze byliście ostatni raz na szkolnej wycieczce, a nazwisko Pavarottiego kojarzycie głównie z opowieści rodziców, obejrzycie ten film z zainteresowaniem.
1 10
Moja ocena:
7
Redaktor naczelny Filmwebu. Członek Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI oraz Koła Piśmiennictwa w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. O kinie opowiada regularnie na antenach... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Pavarotti
W jednej z pierwszych scen tytułowy bohater mówi: „chcę być pamiętany jako ten, który wyszedł z operą do... czytaj więcej